III
U-kwon + B-bomb
Część I
*Narracja pierwszoosobowa U-kwon*
Jestem uczniem ostatniej klasy liceum. Mam już
serdecznie dość tej całej dennej nauki. Szczerze? Każdy dzień w szkole to dla
mnie niesamowita udręka. Marzę tylko o tym,żeby wrócić wreszcie do domu i
spocząć wygodnie na kanapie w salonie z pilotem w rączce. Tak wygląda dla mnie
popołudnie idealne,pewnie nie tylko dla mnie,lecz dla większości
nastolatków.
Mieszkam tylko z rodzicielką. Mój wspaniały ojciec
wyjechał jakiś czas temu do Europy..Niby 'pracuje'. Ehe. Jasne. A na portale
społecznościowe z imprez to jego sobowtór wrzuca zdjęcia. Eh. Dorośli są
dziwni. Przecież wszyscy dobrze wiemy,że kłamstwo ma krótkie nogi. Czy może im
to ktoś wytłumaczyć? Byłbym wdzięczny. Niezmiernie.
Rodzicielka też nie jest ślepa. Od dawna już nie kocha
ojca. Ciągle zmienia partnerów. Oh. Oczywiście wybiera tylko
młodszych..Dlaczego? Nie mam pojęcia. Zazwyczaj są niewiele starsi ode mnie.
Czy ona zgłupiała?! Najwyraźniej tak. Bywa.
Jak zwykle zmęczony po dniu w szkole wszedłem do domu
trzaskając drzwiami. Lubiłem to robić. Nie wiem czemu. Rzuciłem plecakiem pod
schody. Wzruszyłem ramionami. Udałem się do salonu. Spostrzegłem jakiegoś
gościa,który wylegiwał się na kanapie. Ekhem. Tak,na mojej ulubionej kanapie.
Zdenerwowałem się. Od razu wiedziałem,że to nowy facet mojej świetnej matki.
Nie chciało mi się nawet z nim rozmawiać. Z nią tym bardziej. Poszedłem do
swojego pokoju. Zamknąłem się w nim i niezadowolony usiadłem na łóżku z
laptopem. Przeglądałem portale społecznościowe. Nic ciekawego. Po chwili
usłyszałem,że ktoś idzie po schodach. Cudownie. Mamusia. Odłożyłem laptopa.
Wstałem. Podszedłem do drzwi. Uchyliłem je. Nie. To nie ona. Zdziwiłem się.
Przyjrzałem się temu chłopakowi. Cholerka. On jest ode mnie góra trzy lata
starszy! Oszalała! Jeszcze ją posądzą o pedofilię! Ugh. Wychyliłem głowę.
Zauważył mnie. Brawo. Uśmiechnąłem się sztucznie. Otworzyłem szerzej drzwi.
-Dzień dobry.-Mruknąłem wychodząc z pokoju. W
odpowiedzi usłyszałem śmiech. -Co w tym śmiesznego? Czy Ty masz jakiś problem
ze sobą?-Wywróciłem oczami.
-Ja? Oczywiście,że nie. Chciałem Cię po prostu poznać
skoro mam tu zamieszkać.-Uśmiechnął się szeroko.
-Zamieszkać? Słucham? Ile Ty masz w ogóle lat,co?!
-Ja? Wystarczająco dużo.-Burknął. Wszedł mi do pokoju.
Cóż za kultura. No,no,no. Świetnie żeś wybrała mamo. Wszedłem za nim. Usiadłem
wygodnie na łóżku. Usiadł obok. Fuj.
-Więc..Jak masz na imię,co?-Spojrzał na mnie.
-YuKwon.-Odparłem patrząc na podłogę.
-Oh. Uroczo.-Zaśmiał się. Miałem ochotę zawinąć go w
kołderkę i sturlać ze schodów. Całkiem dobry pomysł.
-A Ty? Masz jakieś imie? Lubisz starsze kobiety? Bo
co? Bardziej doświadczone w łóżku? A może myślisz,że będzie Ci sponsorować
jakieś rzeczy? Phi. Zapomnij.
-Słucham? Yh. Kocham Twoją mamę. Naprawdę ją kocham.
-Ehe. Jasne,jasne. Długo razem jesteście? Miesiąc?
Dwa? Sorry. Odpada. Miesiąc temu posuwał ją inny. Mój nauczyciel. To ile razem
jesteście,co? No pochwal się!
-Tydzień.-Odparł z uśmiechem.
-Ah. I po tygodniu się do niej wprowadzasz? Nie masz
własnego domu? Przejrzałem Cię,ha!
-Mam własny dom. Twoja matka zaproponowała wspólne
mieszkanie..
-No i nie gadaj,że Ci to nie na rękę. Halo. Masz imię?
-A no mam. MinHyuk.-Mruknął mierząc mnie wzrokiem.
-Aha. I tak zapomne. Możesz już wyjść?
-Hm. Pewnie. Jestem na dole gdybyś coś chciał.-Wstał i
wyszedł zamykając za sobą drzwi.
-Tak,tak.-Położyłem się. Westchnąłem głośno. Jakiś
palant.
Wieczorem wróciła mama. Przygotowała kolację. Mieliśmy
w trójkę zasiąść przy jednym stole. Bosko. Zszedłem na dół po długich
nawoływaniach mamy i jej palanta..To znaczy..I jej chłopaka. Usiadłem na swoim
ulubionym miejscu. On obok,mama naprzeciwko. Spojrzałem na niego mroźnym
spojrzeniem. Nie mógł wybrać innego miejsca? Czemu akurat obok mnie?! Idiota.
-Smacznego.-Uśmiechnął się szeroko. Oh. Ah. Jakie to
sztuczne. Żryj póki możesz. Odwzajemniłem delikatnie uśmiech. Zaczęliśmy jeść.
Rozmawiali ze sobą. Ja tylko się im przysłuchiwałem. Miałem ochotę zadać mamie
jedno pytanie. Al stwierdziłem,że się powstrzymam. Wstałem od stołu nie
ruszając posiłku. Zasunąłem krzesło i poszedłem do pokoju. Wszedłem po
schodach. Poczułem,że ktoś łapie mnie za dłoń i odciąga do tyłu. Pisnąłem
cicho. Odwróciłem się. A co on chciał?!
-Cicho,no.-Wciągnął mnie do pokoju. Spojrzałem na
niego lekko przerażonym wzrokiem.
-O co Ci chodzi? Co chcesz?-Wyrwałem dłoń. Warknął.
-Dlaczego odszedłeś od stołu? Skończyliśmy jeść? Nie
wydaje mi się.-Pokręcił głową.-Powienieneś wrócić i przeprosić swoją mamę. Jest
jej przykro. Starała się,a Ty co?! Tak sobie wyszedłeś! Z fochem!
-Przestań się na mnie drzeć!-Wymierzyłem mu cios.
Prosto w nos. Uh. Jakie rymy. Zabolało go. Zwinął się w kulkę na podłodze.
Zaczął wołać mamę. Super. Przybiegła w oka mgnieniu. Zaczęła się awantura..
Chyba wiadomo jak to wszystko się skończyło? Szlabanem
oczywiście! Zero wychodzenia z domu,zero telewizora i zero laptopa. Kocham ją.
A raczej ich. Ona takich rzeczy nie wymyśla. Dodatkowo muszę spędzić z nim całą
sobotę. Świetnie,prawda? Mamy się 'zapoznać'. Uh. Cudownie. Zapowiada się więc
cudowny dzień.
W piątek specjalnie późno poszedłem spać,żeby rano
spędzić jak najwięcej czasu w łóżko. Niestety. Na nic się to zdało. Już równo o
siódmej MinHyuk był w moim pokoju. Nie wiem dlaczego siedział na mnie. Trochę
to dziwne. Fuu. Otworzyłem jedno oko,potem drugie.
-Co Ty tu robisz?!-Wydarłem się. Chyba najgłośniej jak
tylko potrafiłem. I dobrze. Zrzuciłem go z siebie. Spadł z mojego łóżka.
Uśmiechnąłem się triumfalnie. Leżał teraz na podłodze. Trzymał się za głowę.
Jego nos wyglądał tak śmiesznie. Wstałem. Spojrzałem na niego. Zaśmiałem się
cicho. W duchu wrzeszczałem z radości. To chyba nic dziwnego. Pozbierał się z
podłogi,a szkoda. Mógłby ją jeszcze umyć..Na przykład sobą..Czy coś. Łypnął na mnie.
-Wychodzimy,zbieraj się. Masz pięć minut,a ja czekam
na Ciebie na dole,przy drzwiach.-Wyszedł. Odetchnąłem z ulgą. Zamknąłem za nim
drzwi,na klucz. A co tam. Spokojnie się przebrałem. Umyłem ząbki i uczesałem
włosy. Byłem gotowy,ale na pewno nie miałem zamiaru nigdzie z nim wychodzić.
Usiadłem sobie wygodnie. Wyjąłem batonika. Odpakowałem go i zacząłem
konsumować,a raczej pakować do ust,tak..To trafniejsze określenie. Gdy tak
sobie odpoczywałem ten idiota [tak,tak. MinHyuk] zaczął dobijać się do mych
drzwi. Zaśmiałem się cicho.
-Otwieraj mi te drzwi!-Wrzasnął. Trochę się
przestraszyłem,ale nie na tyle,żeby mu te drzwi otworzyć.
-Nie-e. Niby po co? Nie chcę spędzać z Tobą
czasu.-Warknąłem.
-A to dlaczego?-Zaśmiał się głośno. Idiota. Debil.
Frajer. Mógłbym tak dłużej,ale jaki w tym sens?
-Yh.-Wstałem. Podszedłem do drzwi. Powoli je
otwierałem. Spojrzał na mnie chłodnym wzrokiem. Dostałem gęsiej skórki,br.
-No to co,YuKwon? Wychodzimy~
-Ta. Gdzie idziemy,co? Do zoo? Na plac zabaw? A może na
lody?
-Na lody? Całkiem ciekawa propozycja. Jakie masz na
myśli,hę?-No bez jaj. Czy on naprawdę zadał to pytanie? Ugh. Świetnie. Dopiero
po chwili uświadomiłem sobie jak bardzo dziwnie i dwuznacznie to mogło
zabrzmieć. Bosko.
-Słucham? Nie wiem o czym mówisz. Lody to lody.
-Tak,oczywiście. Lody to lody. Ale wiesz..Dorośli mają
inne lody~
-Ja jestem jeszcze dzieckiem! Chodzę jeszcze do
szkoły,więc nie wiem co masz na myśli. Przykro mi.-Wzruszyłem ramionami.
Odetchnąłem cicho.
-Mogę Ci pokazać. Chcesz?
-Oh,aleś Ty dobry. Nie trzeba,naprawdę. Nie męcz się.
Dowiem się w swoim czasie.-Zaśmiałem się sztucznie.
-To żaden problem. Trzeba edukować młodzież w takich
sprawach. Chętnie Ci pomogę.-Przysunął się do mnie. Niebezpiecznie blisko.
Delikatnie go odepchnąłem.
-To co? Idziemy? Jestem gotowy! Chodźmy!-Wykrzyknąłem
wychodząc z pokoju.
-Ehe,idziemy.-Burknął. Zeszliśmy na dół. Założyłem
buty. Wyszedłem prędko z domu. Na zewnątrz czułem się bezpieczniej. Przecież
nie zgwałci mnie na oczach ludzi..O ile chciał mnie zgwałcić..Co.. Fuj.
Nieważne..