piątek, 20 lutego 2015

III
U-kwon + B-bomb
Część I
*Narracja pierwszoosobowa U-kwon*
Jestem uczniem ostatniej klasy liceum. Mam już serdecznie dość tej całej dennej nauki. Szczerze? Każdy dzień w szkole to dla mnie niesamowita udręka. Marzę tylko o tym,żeby wrócić wreszcie do domu i spocząć wygodnie na kanapie w salonie z pilotem w rączce. Tak wygląda dla mnie popołudnie idealne,pewnie nie tylko dla mnie,lecz dla większości nastolatków. 
Mieszkam tylko z rodzicielką. Mój wspaniały ojciec wyjechał jakiś czas temu do Europy..Niby 'pracuje'. Ehe. Jasne. A na portale społecznościowe z imprez to jego sobowtór wrzuca zdjęcia. Eh. Dorośli są dziwni. Przecież wszyscy dobrze wiemy,że kłamstwo ma krótkie nogi. Czy może im to ktoś wytłumaczyć? Byłbym wdzięczny. Niezmiernie.
Rodzicielka też nie jest ślepa. Od dawna już nie kocha ojca. Ciągle zmienia partnerów. Oh. Oczywiście wybiera tylko młodszych..Dlaczego? Nie mam pojęcia. Zazwyczaj są niewiele starsi ode mnie. Czy ona zgłupiała?! Najwyraźniej tak. Bywa.
Jak zwykle zmęczony po dniu w szkole wszedłem do domu trzaskając drzwiami. Lubiłem to robić. Nie wiem czemu. Rzuciłem plecakiem pod schody. Wzruszyłem ramionami. Udałem się do salonu. Spostrzegłem jakiegoś gościa,który wylegiwał się na kanapie. Ekhem. Tak,na mojej ulubionej kanapie. Zdenerwowałem się. Od razu wiedziałem,że to nowy facet mojej świetnej matki. Nie chciało mi się nawet z nim rozmawiać. Z nią tym bardziej. Poszedłem do swojego pokoju. Zamknąłem się w nim i niezadowolony usiadłem na łóżku z laptopem. Przeglądałem portale społecznościowe. Nic ciekawego. Po chwili usłyszałem,że ktoś idzie po schodach. Cudownie. Mamusia. Odłożyłem laptopa. Wstałem. Podszedłem do drzwi. Uchyliłem je. Nie. To nie ona. Zdziwiłem się. Przyjrzałem się temu chłopakowi. Cholerka. On jest ode mnie góra trzy lata starszy! Oszalała! Jeszcze ją posądzą o pedofilię! Ugh. Wychyliłem głowę. Zauważył mnie. Brawo. Uśmiechnąłem się sztucznie. Otworzyłem szerzej drzwi.
-Dzień dobry.-Mruknąłem wychodząc z pokoju. W odpowiedzi usłyszałem śmiech. -Co w tym śmiesznego? Czy Ty masz jakiś problem ze sobą?-Wywróciłem oczami.
-Ja? Oczywiście,że nie. Chciałem Cię po prostu poznać skoro mam tu zamieszkać.-Uśmiechnął się szeroko.
-Zamieszkać? Słucham? Ile Ty masz w ogóle lat,co?!
-Ja? Wystarczająco dużo.-Burknął. Wszedł mi do pokoju. Cóż za kultura. No,no,no. Świetnie żeś wybrała mamo. Wszedłem za nim. Usiadłem wygodnie na łóżku. Usiadł obok. Fuj.
-Więc..Jak masz na imię,co?-Spojrzał na mnie.
-YuKwon.-Odparłem patrząc na podłogę.
-Oh. Uroczo.-Zaśmiał się. Miałem ochotę zawinąć go w kołderkę i sturlać ze schodów. Całkiem dobry pomysł.
-A Ty? Masz jakieś imie? Lubisz starsze kobiety? Bo co? Bardziej doświadczone w łóżku? A może myślisz,że będzie Ci sponsorować jakieś rzeczy? Phi. Zapomnij.
-Słucham? Yh. Kocham Twoją mamę. Naprawdę ją kocham.
-Ehe. Jasne,jasne. Długo razem jesteście? Miesiąc? Dwa? Sorry. Odpada. Miesiąc temu posuwał ją inny. Mój nauczyciel. To ile razem jesteście,co? No pochwal się!
-Tydzień.-Odparł z uśmiechem.
-Ah. I po tygodniu się do niej wprowadzasz? Nie masz własnego domu? Przejrzałem Cię,ha!
-Mam własny dom. Twoja matka zaproponowała wspólne mieszkanie..
-No i nie gadaj,że Ci to nie na rękę. Halo. Masz imię?
-A no mam. MinHyuk.-Mruknął mierząc mnie wzrokiem.
-Aha. I tak zapomne. Możesz już wyjść?
-Hm. Pewnie. Jestem na dole gdybyś coś chciał.-Wstał i wyszedł zamykając za sobą drzwi.
-Tak,tak.-Położyłem się. Westchnąłem głośno. Jakiś palant. 
Wieczorem wróciła mama. Przygotowała kolację. Mieliśmy w trójkę zasiąść przy jednym stole. Bosko. Zszedłem na dół po długich nawoływaniach mamy i jej palanta..To znaczy..I jej chłopaka. Usiadłem na swoim ulubionym miejscu. On obok,mama naprzeciwko. Spojrzałem na niego mroźnym spojrzeniem. Nie mógł wybrać innego miejsca? Czemu akurat obok mnie?! Idiota.
-Smacznego.-Uśmiechnął się szeroko. Oh. Ah. Jakie to sztuczne. Żryj póki możesz. Odwzajemniłem delikatnie uśmiech. Zaczęliśmy jeść. Rozmawiali ze sobą. Ja tylko się im przysłuchiwałem. Miałem ochotę zadać mamie jedno pytanie. Al stwierdziłem,że się powstrzymam. Wstałem od stołu nie ruszając posiłku. Zasunąłem krzesło i poszedłem do pokoju.  Wszedłem po schodach. Poczułem,że ktoś łapie mnie za dłoń i odciąga do tyłu. Pisnąłem cicho. Odwróciłem się. A co on chciał?!
-Cicho,no.-Wciągnął mnie do pokoju. Spojrzałem na niego lekko przerażonym wzrokiem.
-O co Ci chodzi? Co chcesz?-Wyrwałem dłoń. Warknął.
-Dlaczego odszedłeś od stołu? Skończyliśmy jeść? Nie wydaje mi się.-Pokręcił głową.-Powienieneś wrócić i przeprosić swoją mamę. Jest jej przykro. Starała się,a Ty co?! Tak sobie wyszedłeś! Z fochem!
-Przestań się na mnie drzeć!-Wymierzyłem mu cios. Prosto w nos. Uh. Jakie rymy. Zabolało go. Zwinął się w kulkę na podłodze. Zaczął wołać mamę. Super. Przybiegła w oka mgnieniu. Zaczęła się awantura..
Chyba wiadomo jak to wszystko się skończyło? Szlabanem oczywiście! Zero wychodzenia z domu,zero telewizora i zero laptopa. Kocham ją. A raczej ich. Ona takich rzeczy nie wymyśla. Dodatkowo muszę spędzić z nim całą sobotę. Świetnie,prawda? Mamy się 'zapoznać'. Uh. Cudownie. Zapowiada się więc cudowny dzień.
W piątek specjalnie późno poszedłem spać,żeby rano spędzić jak najwięcej czasu w łóżko. Niestety. Na nic się to zdało. Już równo o siódmej MinHyuk był w moim pokoju. Nie wiem dlaczego siedział na mnie. Trochę to dziwne. Fuu. Otworzyłem jedno oko,potem drugie.
-Co Ty tu robisz?!-Wydarłem się. Chyba najgłośniej jak tylko potrafiłem. I dobrze. Zrzuciłem go z siebie. Spadł z mojego łóżka. Uśmiechnąłem się triumfalnie. Leżał teraz na podłodze. Trzymał się za głowę. Jego nos wyglądał tak śmiesznie. Wstałem. Spojrzałem na niego. Zaśmiałem się cicho. W duchu wrzeszczałem z radości. To chyba nic dziwnego. Pozbierał się z podłogi,a szkoda. Mógłby ją jeszcze umyć..Na przykład sobą..Czy coś.  Łypnął na mnie.
-Wychodzimy,zbieraj się. Masz pięć minut,a ja czekam na Ciebie na dole,przy drzwiach.-Wyszedł. Odetchnąłem z ulgą. Zamknąłem za nim drzwi,na klucz. A co tam. Spokojnie się przebrałem. Umyłem ząbki i uczesałem włosy. Byłem gotowy,ale na pewno nie miałem zamiaru nigdzie z nim wychodzić. Usiadłem sobie wygodnie. Wyjąłem batonika. Odpakowałem go i zacząłem konsumować,a raczej pakować do ust,tak..To trafniejsze określenie. Gdy tak sobie odpoczywałem ten idiota [tak,tak. MinHyuk] zaczął dobijać się do mych drzwi. Zaśmiałem się cicho.
-Otwieraj mi te drzwi!-Wrzasnął. Trochę się przestraszyłem,ale nie na tyle,żeby mu te drzwi otworzyć.
-Nie-e. Niby po co? Nie chcę spędzać z Tobą czasu.-Warknąłem.
-A to dlaczego?-Zaśmiał się głośno. Idiota. Debil. Frajer. Mógłbym tak dłużej,ale jaki w tym sens?
-Yh.-Wstałem. Podszedłem do drzwi. Powoli je otwierałem. Spojrzał na mnie chłodnym wzrokiem. Dostałem gęsiej skórki,br.
-No to co,YuKwon? Wychodzimy~
-Ta. Gdzie idziemy,co? Do zoo? Na plac zabaw? A może na lody?
-Na lody? Całkiem ciekawa propozycja. Jakie masz na myśli,hę?-No bez jaj. Czy on naprawdę zadał to pytanie? Ugh. Świetnie. Dopiero po chwili uświadomiłem sobie jak bardzo dziwnie i dwuznacznie to mogło zabrzmieć. Bosko.
-Słucham? Nie wiem o czym mówisz. Lody to lody.
-Tak,oczywiście. Lody to lody. Ale wiesz..Dorośli mają inne lody~
-Ja jestem jeszcze dzieckiem! Chodzę jeszcze do szkoły,więc nie wiem co masz na myśli. Przykro mi.-Wzruszyłem ramionami. Odetchnąłem cicho.
-Mogę Ci pokazać. Chcesz?
-Oh,aleś Ty dobry. Nie trzeba,naprawdę. Nie męcz się. Dowiem się w swoim czasie.-Zaśmiałem się sztucznie.
-To żaden problem. Trzeba edukować młodzież w takich sprawach. Chętnie Ci pomogę.-Przysunął się do mnie. Niebezpiecznie blisko. Delikatnie go odepchnąłem.
-To co? Idziemy? Jestem gotowy! Chodźmy!-Wykrzyknąłem wychodząc z pokoju.
-Ehe,idziemy.-Burknął. Zeszliśmy na dół. Założyłem buty. Wyszedłem prędko z domu. Na zewnątrz czułem się bezpieczniej. Przecież nie zgwałci mnie na oczach ludzi..O ile chciał mnie zgwałcić..Co.. Fuj. Nieważne..

sobota, 6 grudnia 2014

II

Ren + Baekho

*Narracja pierwszoosobowa,Ren*
Jestem zwykłym nastolatkiem. Interesuję się sportem i innymi duperelami jak większość osób w moim wieku. Jest jednak coś czym różnię się od moich rówieśników. Jestem zakochany w jednym z koreańskich piosenkarzy. Od dawna. Od jakichś dwóch lat. Bywam na większości koncertów. Szczerze? Jestem tam chyba jedynym chłopakiem poza mnóstwem identycznie wyglądających dziewczyn. Te często podbiegają do mnie i pytają czy aby na pewno nie przyszedłem tu z jakąś młodszą siostrzyczką. Pf. Czy to znaczy,że chłopak nie może interesować się tego rodzaju muzyką? Phi. Pewnie,że może! Nie wiem czy jest w tym coś dziwnego,chyba nie. Przynajmniej ja odnoszę takie wrażenie,moi rodzice mówią,że to nienormalne i..Pedalskie. Uh. Jak ja uwielbiam moich rodziców. Totalni debile. Nie da się im niczego wytłumaczyć. Zawsze wiedzą lepiej. Ale..Wracając..Jestem zakochany w piosenkarzu. W którym? W Dongho,rzecz jasna. Wystarczy na niego spojrzeć..Ah. Jest wręcz idealny. Oh,starczy już.
Jakiś czas temu wpadłem na genialny wręcz pomysł. Postanowiłem włamać się do domu,w którym mieszka Dongho. Czyż to nie jest wspaniały plan? Oczywiście,że jest! Skoro znam adres to czemu mam tego nie robić? Może nie ma tam żadnej ochrony czy kamer..Oby..Przygotowałem wszystko. Jakiś łom [zawinąłem staremu..znaczy tatusiowi],aparat [przecież muszę zrobić zdjęcia] i kilka innych rzeczy. Czekałem aż w domu wszyscy zasną. Przechadzałem się nerwowo po swoim pokoju. Najwyraźniej nie dawałem przez to zasnąć rodzicom,bo w końcu się wydarli,że mam przestać. Usiadłem więc. Czekałem godzinę,dwie. Ale oni wciąż nie spali. Wręcz przeciwnie! Zabawiali się ze sobą! Strasznie głośno. Oh. Nigdy tego nie zapomnę.
Niestety nie udało mi się wyjść. Postanowiłem,że następnego dnia podejdę pod jego dom i zobaczę czy jest tam jakaś ochrona,kamery i inne gówna. 
Z samego rana byłem gotowy do wyjścia. Zarzuciłem na siebie bluzę,było dość zimno. Wyszedłem z domu z mapą. Stanąłem na przystanku. Czekałem na jakiś autobus. Wsiadłem. Zająłem miejsce i wyjąłem telefon. Oczywiście na tapecie był mój Dongho. Wyjąłem również słuchawki. Postanowiłem posłuchać muzyki,czekała mnie godzinna podróż.
Po godzinnej jeździe autobusem miałem dość. Wyszedłem z niego z niezadowoloną miną. Rozejrzałem się. Oh. To całkiem niedaleko. Postanowiłem ostatnie metry przemierzyć pieszo. Niebywale się stresowałem. W końcu zaraz miałem ujrzeć dom mojego największego idola. Jak go znalazłem? Oh. To wcale nie było taki trudne. Po jednym z koncertów wślizgnąłem się za kulisy i zaczepiłem jakąś osobę z obsługi tłumacząc,że przysłał mnie Dongho proszący o wysłanie jakichś dupereli do swojego domu. Tak poznałem jego adres. 
Po kilku minutach stałem przed posiadłością. Przetarłem oczy pięściami. Zobaczyłem wychodzącego z domu Dongho. Podskoczyłem. Podbiec? Nie! Weźmie mnie za jakiegoś psycho-fana,którym oczywiście nie jestem i nie mam zamiaru być. Schowałem się za jakimś autem. Dongho szybko się oddalił od domu. Czy on nie zamknął drzwi na klucz? Nie zrobił tego,jestem pewien. Gdy tylko zniknął mi z pola widzenia postanowiłem wykorzystać to. Wybiegłem zza auta. Przeskoczyłem przez murek,wiem,że łatwiej byłoby wejść bramką,ale chciałem poczuć się jak włamywacze na filmach. Fajne uczucie. Niepewnie dotknąłem klamki. Lekko ją nacisnąłem. Drzwi się otworzyły. Wszedłem do środka zamykając drzwi. Delikatnie postawiłem stopę na podłodze. Wziąłem wdech. O cholerka. Jestem w środku. Rozejrzałem się. Czy ja słyszę kroki? Kurde! Co teraz? W popłochu wbiegłem po schodach. Rozejrzałem się. Mnóstwo drzwi! Świetnie! Wbiegłem do jakiegoś pokoju. Garderoba. Uh. Nie ma gdzie się schować. Wybiegłem. Był już w domu. Zbiegłem po schodach. Wpadłem na niego. Razem się z nich sturlaliśmy. Zaczął krzyczeć,ja również.
-Jezu! Kim Ty jesteś?!-Wstał. Wyjął szybko telefon.
-Ja jestem Minki..Ja..Przepraszam..Zostawiłeś otwarte drzwi..Wszedłem..Chciałem..Nie wiem co chciałem..Jestem Twoim wielkim fanem.-Uśmiechnąłem się lekko. Zaśmiał się.
-Ty? Moim fanem? Oh,zabawne.-Wywrócił oczami. Zabolało. Czułem,że do oczu napływają mi łzy. Minki,nie rycz. Nie teraz.
-Poważnie mówię..-Tupnąłem nogą. Wyjąłem telefon. Pokazałem mu tapetę.-Widzisz? Ja jestem na każdym Twoim koncercie. Nie widzisz mnie?
-Niestety nie. Przykro mi. Opuść już mój dom. 
-Ale Dongho..-Zacząłem płakać. Cholera.
-Proszę,wyjdź. Nie chcesz chyba,żebym zadzwonił po ochronę? Wyprowadzą Cię stąd.
-Oh,przepraszam. Ja tylko..Już wychodzę. Pamiętaj,jestem Minki,Twój największy fan.-Uśmiechnąłem się sztucznie.
-Tak,tak. Zapamiętam.-Mruknął. Westchnąłem cicho. Spuściłem głowę. Podreptałem do drzwi. Spojrzałem na niego.
-Prowadzę bloga o Tobie,wiesz?-Wyjąłem karteczkę i długopis. Napisałem na niej adres bloga. Wręczyłem mu i wyszedłem. Dopiero po opuszczeniu posesji zdałem sobie sprawę,że rozmawiałem ze swoim największym idolem! Nieważne,że mnie spławił! Mało która fanka może szczycić się tym,że przez kilka sekund leżała na Dongho! Było mi trochę smutno. Inaczej wyobrażałem sobie nasze pierwsze spotkanie. Chwila. Czy powiedziałem mu chociaż jak mam na imię? Chyba nawet dwa razy. Eh. No i po co? Co mi to dało? Zbłaźniłem się przed nim. Wróciłem zasmucony do domu. Bez słowa udałem się do pokoju ignorując pytania mamy dotyczące śniadania i obiadu. Zamknąłem się w pokoju. Wziąłem laptopa. Postanowiłem wejść na bloga. Mój blog o Dongho był chyba najpopularniejszym. Codziennie wchodziły na niego setki osób. Postanowiłem więc opisać swoją dzisiejszą przygodę. Tak też zrobiłem. Już po kilku minutach post miał multum komentarzy. Przeglądałem skrzynkę. Mnóstwo wiadomości z pytaniami jak wygląda jego dom,jak w nim pachnie. Eh. Nagle natrafiłem na inną wiadomość. Wiadomość od samego Dongho. Moje zdziwienie spotęgował fakt,że napisał do mnie 'Drogi Minki'. Kliknąłem. Treść wiadomości wyglądała tak:
"Drogi,Minki
Wszedłem na tego bloga i wiesz co? Znam go. Często czytam jakież to rzeczy o mnie piszesz. Chyba dobrze mnie znasz. Miałeś rację. Jesteś na moich prawie wszystkich koncertach. Teraz sobie przypomniałem chłopaka podskakującego jakby palił mu się tyłek. Tak. To na pewno byłeś Ty. ;D Przepraszam,że tak oschle Cię potraktowałem..Wiesz..Gdybym wiedział,że TO TY jesteś tym chłopakiem,który prowadzi tego bloga,w życiu bym Cię tak nie potraktował. Mam nadzieję,że mi wybaczysz. Może jakiś wywiad? Wpadnij. 
Dongho."
Podskoczyłem z wrażenia. Sam Dongho zaproponował mi wywiad. Nie wierzę. Może to jakaś podpucha? Na pewno. Phi. Idioci. Myślą,że tak łatwo mnie wrobić? Oh..No może..Pójdę tam jutro i spytam czy to On napisał tę wiadomość..Oh,Minki. Nie bądź śmieszny. Po co miałby pisać? Paskudny żart,naprawdę paskudny. 
Następnego dnia z samego rana szedłem już na przystanek autobusowy. Wydrukowałem tę wiadomość,żeby mu pokazać. W razie czego. W sumie..Nawet nie wiem czy jest w domu..Wsiadłem do autobusu i zająłem miejsce. Siedziałem jak na szpilkach. Strasznie się denerwowałem. Miałem ochotę zacząć skakać z radości,ale jakby to wyglądało w autobusie pełnym ludzi? Zapewne idiotycznie. Patrzyłem przez okno. Miasto o tej godzinie tętniło życiem. Dziwne. Była dopiero siódma rano. Ludzie biegali,potykali się. Wyglądało to dosyć komicznie. Zaśmiałem się cicho. Spojrzałem na dziewczynkę siedzącą obok. Słuchała czegoś. Moja ciekawość nakłoniła mnie do spytania czego słucha. Oh. Jakaś potworna muzyka,ble,ble. Jak takie małe dziewczynki mogą słuchać takiej beznadziejnej muzyki? Bezsens. Wysiadłem tam gdzie wczoraj. Rozejrzałem się. Uśmiechnąłem się lekko i ruszyłem. Ręce mi się trzęsły. Nerwowo poprawiałem włosy. Wszedłem na posesję. Zadzwoniłem do drzwi. Po chwili otworzył mi Dongho. Spojrzał na mnie.
-Witaj,Minki. Odczytałeś wiadomość,tak?-Zaprosił mnie do środka. Skinąłem głową. Wszedłem.
-Ah,więc to jednak Ty! Myślałem,że ktoś sobie ze mnie żartuje,miałem już kilka takich sytuacji.
-Nie,nie. To byłem ja.-Zaśmiał się. Poszedł w głąb domu. Podążałem za nim. Usiadł na sofie. Usiadłem obok.
-To jak? Chcesz przeprowadzić ze mną ten wywiad,co?
-Pewnie,że chcę.-Uśmiechnąłem się.
-Dobra. Ale może najpierw się poznamy,co Ty na to? Nie lubię wywiadów z obcymi ludźmi. 
-Rozumiem,okej. Co chciałbyś wiedzieć?
-Hmm.
Przyglądałem mu się. Jeju, jak on seksownie przegryza wargę.Minki, chamuj się, bo jeszcze Ci stanie i co on sobie pomyśli?! Że jestem jakimś napaleńcem?! Co to, to nie. 
-Tak właściwie to ile masz lat?- Po chwili się mnie spytał.
- Dziewiętnaście
-Nie wyglądasz na tyle- Powiedział i się zaśmiał.
-Na serio?- Również się zaśmiałem. Chciałem coś powiedzieć, ale DongHo mnie pocałował. ON. MNIE. POCAŁOWAŁ. Czy jest na sali lekarz? Bo chyba umieraaam~.
Niepewnie oddałem pocałunek. Niech mnie ktoś uszczypnie. 
-Chcesz tutaj czy na górze?- wyszeptał mi do ucha. Jezu, mieliśmy przeprowadzić wywiad. Chociaż to jest od wywiadu lepsze. Przełknąłem głośno ślinę.
-J-jak chcesz.
-Okej- Wziął mnie na ręce i zaprowadził na górę. Otworzył jedne z wielu drzwi. Wszedł i zamknął je lekkim kopniakiem. Położył mnie na łóżku. Całkiem wygodne.
Znów mnie pocałował tym razem tak jakoś inaczej... Zachłannie oddałem pocałunek. Zaczął rozpinać mi koszulę. Nie byłem mu dłużny. Zdjąłem i rzuciłem przed siebie jego bluzę. Zalałem się rumieńcem. Zdjął mi koszulę i zaczął całować moją szyję. Zrobił mi malinkę. Czułem, że moje spodnie są za ciasne. Auć. Odchyliłem głowę żeby miał lepszy dostęp. Jedną dłonią podszczypywał moje sutki, a drugą, nieśpiesznie rozpinał moje spodnie.
Czułem jak jego język zostawia po sobie ślady. Jęknąłem. Oderwał się na chwilę ode mnie. Zdjął swoje i moje spodnie.
-Robiłeś już to kiedyś?- spytał. Pokręciłem przecząco głową. Przeżyje swój pierwszy raz ze swoim idolem. To brzmi nieco dziwnie... Jakbym sobie to uroił. Nie przecze. Nie raz masturbowałem się wyobrażając sobie, że to jego ręka, a nie moja. Pamiętam jak raz nakryła mnie na tym mama. Ile ja się od niej nasłuchałem głupot.
DongHo wyciągnął coś z szafki. Nie miałem pojęcia co to i niech lepiej tak zostanie.
Obrócił mnie na brzuch, ale przed tym zdjął mi bokserki. Wiedziałem co zaraz się stanie. Usłyszałem charakterystyczny dźwięk odkręcanego pojemniczka. 
Po chwili poczułem jego zimne palce przy odbycie. Spiąłem się cały.
-Nie spinaj się....
Pokiwałem głową i próbowałem się nie spinać. Po chwili poczułem jak jego palec wchodzi w mój tyłek.Jęknąłem cicho. Rozluźniłem się i w tej samej chwili włożył we mnie drugi palec, a po chwili trzeci. DongHo chyba stwierdził, że jestem wystarczająco przygotowany i wyjął palce, i zastąpił je swoim prąciem. Jęknąłem. Do oczu napłynęły mi łzy.
-Za chwilę przestanie boleć.-Pokiwałem głową. Miałem taką nadzieje, że przestanie zaraz boleć. Myślałem, że mi tyłek rozsadzi. Zaczął się powoli poruszać. Po chwili ból przemienił się w niezmierną rozkosz. Jęczałem strasznie głośno, wtedy, kiedy uderzał o moją prostatę. Po paru takich pchnięciach oboje doszliśmy,wyszedł ze mnie i obrócił mnie na plecy. Spojrzałem na niego niewyraźnie. Uśmiechnął się i przykrył mnie.
-Minki? I jak?-Zaśmiał się. Nie mogłem wydusić z siebie żadnego słowa. Co się ze mną dzieje?! Cholera. Musze wrócić natychmiast do domu.
-Co?-Podniosłem głowę. Objął mnie. Kurde. Minki. Nie kłam. Nie chcesz wracać teraz do domu.
-Pytałem jak Ci się podobało...
-No..Ja..Nie wiem..Co z wywiadem?
-Odpuść sobie wywiad.-Zaśmiał się.-Dobrze wiemy,że od początku na to liczyłeś.
-Nie do końca.
-Ehe. Jasne. Nie udawaj świętoszka,Minki. Chciałeś się poruchać,a teraz pójdziesz sobie do domu,zgadłem?
-Co? Nie!-Zbulwersowałem się.-Kiepskie masz o mnie zdanie.-Burknąłem. Zacząłem rozglądać. Szukałem wzrokiem swoich ubrań.
-Oh,okej. Niech będzie. Minki?-Przytulił mnie mocniej.
-Tak,Dongho?
-Jesteś pewnie zakochany,co?-Zaśmiał się. 
-Ale że niby w kim zakochany?-Tak,udawaj debila. Udawaj. Chociaż..W sumie to nie musisz,jesteś debilem. Wskoczyłeś do łóżka swojemu idolowi. Co sobie pomyśli? Dziwka. Dziwka i tyle. Minki,jesteś zwykłą dziwką. Eh.
-Że niby we mnie? Na Twoim blogu wszystko jest napisane.-Zaśmiał się,ponownie.
-No..Ale czemu pytasz? Jest jakiś powód?
-Mhm. Pewnie,że jest.
-Więc..Jaki to powód?
-Skoro Ci tak na mnie zależy to możesz tu częściej przychodzić..Na takie wywiady jak dziś. Co Ty na to?-Spojrzał na mnie. Super. Czy właśnie zaproponował mi bycie jego dziwką na zawołanie? Bosko. Minki. Co Ty robisz ze swoim życiem? Zabieraj dupe i spadaj do domu.
-Ja? Co ja na to?-Ta,jasne. Zgódź się.-Hm. Niech będzie.-Brawo. A dyplom dla idioty roku dostaje..Choi Minki. Kto by się spodziewał? No kto?
-Świetnie. Wiesz. Nigdy nie wiadomo jak się wszystko potoczy..-Pocałował mnie w policzek. Rzucił mi ciuchy. Ubrałem się. Zaproponował mi,że mnie odwiezie. Zgodziłem się. Po powrocie do domu zdecydowałem się na długi prysznic. Zlikwidowałem również swojego bloga.

*Kilka tygodni później*
Przychodziłem do Dongho codziennie. W wiadomych celach. Przyzwyczaiłem się. Nie przeszkadzało mi to. Wręcz przeciwnie. Zabierał mnie nawet ze sobą na koncerty. Byliśmy parą. Tak prawie. Media trąbiły o tym,że jestem jego chłopakiem,a sam Dongho nie zaprzeczał. Tak właśnie narodziły się plotki o moim rzekomym romansie z piosenkarzem. Co na to rodzice? Oh. Szkoda gadać. Masakra. Phi. Nawet nie wiedzieli,że mają syna geja. Debile.
Dzień jak każdy inny. Szedłem akurat do Dongho. Za mną kroczyli jacyś fotoreporterzy. Nauczyłem się już ich ignorować. Nie przeszkadzali mi. Wszedłem na posesję. Miałem już własne klucze. Wszedłem do domu. Rozejrzałem się. Szukałem wzrokiem idola. Chyba go nie było. Poszedłem do salonu,pusto. W kuchni również. Sypialnia w takim stanie jaką zostawiliśmy ją wczoraj. Dziwne. Zacząłem się martwić. Skierowałem się do ogrodu.
-Dongho! No gdzie Ty jesteś?-Wszedłem do ogrodu. Uśmiechnąłem się lekko. Zobaczyłem Dongho siedzącego na trawie. Trzymał jakiś idiotyczny bukiet kwiatów. Czeka na kogoś? Przeszkadzam mu? Super. Podszedłem. Usiadłem obok niego.
-Hej. Na kogo tak tu czekasz,co?-Szturchnąłem go łokciem.
-Na takiego jednego. Minki ma na imię.-Uśmiechnął się do mnie. Podał mi ten głupi bukiet.
-A to za co? Jakaś szczególna okazja,he?-Zdziwiłem się.
-Jest szczególna okazja. Minki. Skoro wszyscy i tak gadają,że jesteśmy razem..To może bądźmy razem? Tak na poważnie..-Spojrzał mi w oczy. Coo. Co on gada?
-Ee. No..Pewnie!-Zaśmiałem się. Rzucił się na mnie. Au. Zgniótł mnie trochę. Pocałował mnie. Odwzajemniłem. 
-Minki,chodź się ruchać.-Zaśmiał się. Wstałem. Poszliśmy.


piątek, 5 grudnia 2014

  I

J-Hope + Suga

*Narracja pierwszoosobowa,J-Hope*
Moja umma pracuje w jednym z państwowych szpitali,wiadomo,bieda pogania jeszcze większą biedę. Nie lubię tam chodzić,aczkolwiek umma bardzo lubi gdy ją tam odwiedzam,często zmusza mnie do rozmów z jej pacjentami,da się to znieść. Niektórzy są naprawdę mili i ciekawi. Tak więc..Codziennie po szkole przemierzam siedem kilometrów i docieram do owego szpitala. Chodzę pieszo,rzecz jasna. Komunikacja w tej części miasta jest nijaka,w sumie znikoma,a także niebywale kosztowna. Żeby doczekać się autobusu trzeba sporo czekać,a ja nie mam na to czasu.
Jakoś kilka dni temu do szpitala trafił chłopak,jakoś w moim wieku,może odrobinę starszy,czyli jakieś siedemnaście lat. Umma mówiła,że mało mówi,dużo płacze. Jego dom..Spłonął,tak po prostu spłonął. Dlaczego? Nikt nie jest w stanie powiedzieć. Postanowiłem więc udać się do tego "milczka",w tym celu ruszyłem przez długi,brudny i strasznie śmierdzący korytarz. Cicho wszedłem do jego sali. Rozejrzałem się po pomieszczeniu. Eh,jak tam było zimno,a ten biedaczek miał na sobie tylko cienką koszulkę. Spojrzeliśmy na siebie w tym samym momencie. Uśmiechnąłem się delikatnie.
-Hej..Jestem HoSeok. Potrzebujesz chyba towarzystwa,co?-Spytałem przerywając ciszę. Kiwnął tylko głową. Usiadłem na krześle obok jego łóżka. Hm.. Chyba jednak był trochę starszy.
-Czy jest Ci zimno?-Spytałem powoli zdejmując swoją bluzę.
-Nawet nie wiesz jak bardzo! Ale..Chwila..Co Ty robisz?-Założył mi ją.-Przeziębisz się,mały.
-O nie. Nie jestem mały!-Przykryłem go dokładniej. Zaśmiał się cicho. Poprawił swoje włosy.
-Dlaczego do mnie przyszedłeś?-Zapadła cisza.-W sumie..Czekałem na Ciebie.-Szepnął,
-Jak to? Co to znaczy?
-Widziałem Cię wczoraj..Przedwczoraj jak wchodziłeś do innych sal.
-Ah,tak..-Uderzyłem się lekko otwartą dłonią w czoło.
-Dlaczego to robisz? Wolontariusz,tak?
-Niee.-Zaśmiałem się.-Opowiem Ci potem,najpierw Ty opowiedz coś o sobie. Jak masz na imię,co?
-Ja? YoonGi.
-A..Ile masz lat?-Spojrzałem na niego.
-Dwadzieścia dwa. A Ty?
-Siedemnaście. Jesteś w takim razie moim hyungiem.
-Dokładnie!-Wyprostował się dumnie. Zaśmiałem się cicho.
-Więc..Hyung? Masz jakąś rodzinę?-Spytałem niepewnie.
-Nie.-Mruknął. Najwyraźniej nie chciał o tym ze mną rozmawiać. Ups. Wpadka.
-Oh,nie wiedziałem. Wybacz,hyung.-Spuściłem głowę. Poklepał mnie po ramieniu.
-Wybaczam..Jeśli pozwolisz..Zdrzemnę się..
-Oh,naturalnie! Śpij dobrze.-Posłałem mu uśmiech. Wyszedłem.
*Kilka dni później*
Odwiedzałem go codziennie. Polubiliśmy się,bardzo. Niestety,niedługo miał opuścić szpital. Mówił mi,że ma drugi dom,w innej części miasta. Boję się,że już nigdy go nie zobaczę. Eh. Nie chcę tego.
Od razu po skończonych lekcjach prędko udałem się do szpitala. Gdy tylko dotarłem od razu pobiegłem do jego sali rzucając plecak w ręce mamy. Zatrzymałem się przed salą. Był ktoś u niego,jakiś chłopak. Kłócili się chyba. Wejść? Niee. Postanowiłem podsłuchać ich rozmowę,ah. Ty niegrzeczny chłopcu.
-Czy Ty nie rozumiesz,że to już dawno się skończyło? Jesteś aż tak głupi?-Jejciu,ale on krzyczał..
-Ale..Do dziś nie wytłumaczyłeś mi dlaczego..-Czy mój przyjaciel płakał? Niestety tak. Co się tam dzieje?! Jeszcze chwila i tam wejdę.
-Dobra,powiem Ci,ale wtedy daj mi wreszcie spokój!
-Nie mogę,wiesz? Bo Cię strasznie kocham,zrozum to wreszcie.-Krzykacz (bo taką ksywkę mu nadałem) ciężko westchnął. Kocha go? Kogo? O co chodzi?
-YoonGi,mam kogoś,okej? Dziewczynę. To ją teraz kocham,naprawdę przepraszam.-Mój hyung gejem? Niee. Wątpię. Krzykacz wyszedł. Odskoczyłem jak oparzony. Udawałem,że piszę sms'a. Odszedł. Wślizgnąłem się do sali.
-Hyuung~ Już jestem.
-Wyjdź,teraz!-Ryknął. Co jest? Co się z nim stało?
-Ale..O co chodzi? Powiedz mi..
-Kurde,wynoś się!-Rzucił we mnie telefonem. Nie trafił. Uf. Podszedłem. Przytuliłem go mocno. Wtulił się we mnie. Poczułem jaki jest cieplutki.
-Już cichutko,hyung..-Pocałowałem go w głowę. Spojrzał na mnie.
-Co robisz?-Spytał cicho. Był czerwony i spuchnięty od płaczu. Biedaczek.
-Nic. Jesteś czerwony. Płaczesz. Dlaczego?
-Nie chcę o tym mówić..
-Nawet mi? Szkoda.-Spuściłem głowę.
-Nikomu,okej? Może potem. Nie gniewaj się.
-Oczywiście..-Uśmiechnąłem się lekko.
-Tak strasznie Cię lubię..Jesteśmy już przyjaciółmi?-Wytarł mokre policzki.
-Oczywiście,hyung.-Zaśmiałem się.-Co to za pytanie?
-Całkiem normalne. Co w nim nadzwyczajnego?
-Nie zadaje się takich pytań.-Zaśmiałem się.
-Ah,zapamiętam. Dzięki. Wiesz,że jutro mnie wypuszczają? Strasznie się cieszę.
-To świetnie..-Westchnąłem cicho.
-No co Ty? Nie cieszysz się?-Przechylił głowę.
-Cieszę się..Ale..Mówiłeś,że daleko mieszkasz..Spotkamy się jeszcze,prawda?
-No pewnie. Mam Twój adres,numer telefonu,e-mail i adres szkoły. Nie ma takiej możliwości,żebyśmy się nie spotkali..Przepraszam,że Cię zbywam,mały..Wolałbym zostać sam. Przepraszam.
-No jasne. Już uciekam.-Pocałowałem go w policzek. Wyszedłem machając mu.
*Tydzień później*
Nie widziałem hyunga cały tydzień. Straciłem już nadzieję,że kiedykolwiek go zobaczę. Uh. Wiedziałem,że tak będzie. 
Wyszedłem ze szkoły. Wziąłem wdech.
-Czas ruszać.-Mruknąłem do siebie. Pożegnałem się z kolegą. Zostałem przed szkołą sam. Nagle ktoś krzyknął moje imię. Był to znajomy głos. Rozejrzałem się.
-YoonGi! Hej!-Rozglądałem się. Byłem tu tylko ja i jakieś drogie,sportowe auto. Nikt więcej. Z auta wysiadł mężczyzna. Podszedł do mnie. YoonGi! Rzuciłem się na niego. Zaśmiał się. Objął mnie w pasie.
-To co? Wycieczka,mały?
-Wycieczka? Jaka wycieczka?-Zdziwiłem się.-Ah,tak idę do szpitala. 
-He? Niee. Zabiorę Cię teraz do siebie. Umma wie.-Uśmiechnął się delikatnie.
-Serio? Super.-Zaśmiałem się. Odkleiłem się od niego.
-Chodź.-Złapał mnie za rękę i pociągnął do auta. Nie wiedziałem,że ma tyle pieniędzy. Musi być bardzo bogaty. Wsiadłem do auta.
-Łooo. Nigdy nie byłem w takim aucie. 
-Nie?-Zaśmiał się cicho. Zapiął pas. Zrobiłem to samo ze swoim. Ruszyliśmy. Patrzyłem na niego.
-Hyung? Tak właściwie..Pracujesz? Jesteś bogaty? Masz zwierzę? Mieszkasz w dużym domu?
-Pracuję. Nie wiem czy jestem bogaty..Nie mam zwierząt. Tak,mieszkam w dużym domu.
-To fajnie. Chcę już zobaczyć ten Twój dom..
-Jesteśmy..
-Ale hyung..To jest centrum miasta. Stać Cię na mieszkanie tutaj?
-Skoro tu mieszkam to tak.-Zaśmiał się. Złapał mnie za rękę i przyciągnął do siebie. Zalałem się rumieńcem.
-H-hyung..Co Ty wyprawiasz?!-Przycisnął mnie do siebie. Pisnąłem. Zaśmiał się.
-No spokojnie..Będzie fajnie.-Wziął mnie na ręce. Ruszył w kierunku największego domu w dzielnicy. Wszedł do domu. Wskazał mi drzwi.
-Idź tam i poczekaj na mnie. Usiądź sobie.-Skinąłem głową. Wszedłem do tamtego pokoju. Usiadłem na skraju łóżka. Rozejrzałem się. Po chwili wszedł do pokoju. Usiadł obok. Objął mnie ręką w pasie. Spojrzałem na niego zdziwionym wzrokiem. Zachichotał. Przysunął mnie do siebie. Po chwili siedziałem na jego kolanach. Obejmował mnie w pasie. Patrzyłem na niego wielkimi oczami.
-No czemu nic nie mówisz,mały?-Cmoknął mnie w policzek. Ponownie zalałem się rumieńcem. Byłem oszołomiony jego zachowaniem. Nigdy się tak nie zachowywał. Co to miało być?!
-Co się dzieje?
-Niic..-Pocałował mnie. Nie wiem dlaczego,ale odwzajemniłem ten pocałunek. Świetnie całuje. Całowaliśmy się tak dłuższą chwilę,aż poczułem,że jego dłoń wsuwa mi się pod koszulę. Nie zareagowałem,nie wiem dlaczego. Wtuliłem się w niego.
-I widzisz? Mówiłem,że będzie fajnie.-Pokiwałem głową. Głośno przełknąłem ślinę.
-H-h-hyung?
-Przeszkadzasz mi w dobieraniu się do Twoich spodni.-Zaśmiał się. Rozpiął je.
-Dlaczego to robisz? Chcesz mnie skrzywdzić?
-Głupolu,pewnie,że nie!-Zaśmiał się. Zdjął mi spodnie.
-Bo wiesz..Ja się w Tobie zakochałem!-Wypaliłem po czym zasłoniłem twarz rękoma. Nie zrobiło to na nim wrażenia,bo zdjął moją koszulę bez słowa. Więc..Siedziałem przed nim w samych bokserkach i zastanawiałem się nad tym co będzie dalej. Posadził mnie obok. Zdjął swoje spodnie i koszulkę. Usiadł na mnie. Pocałował mnie krótko.
-Boisz się,prawda?-Zaśmiał się.
-Strasznie..Nie chcę..
-Oj,przesadzasz. Spodoba Ci się.
-Hyung,Ty taki nie byłeś. Co się z Tobą stało?!
-Nic,cicho już.-Włożył mi rękę w bokserki.
-Oh,przestań!-Wrzasnąłem najgłośniej jak tylko mogłem.
-Mały,no. Wyluzuj.-Westchnął ciężko. Uspokoiłem się odrobinę.
-Okej,okej. Już.-Uśmiechnąłem się sztucznie.-Muszę zadzwonić. Poczekasz na mnie chwileczkę,prawda?-Zszedłem z jego kolan. Pokiwał głową. Oparł się na łokciach. Wyślizgnąłem się z pokoju. Rozejrzałem się. Chwyciłem swój plecak i zarzuciłem go na plecy. Wybiegłem z jego domu trzaskając drzwiami. Zacząłem szybko biec. Rozglądałem się. Zauważyłem nadjeżdżający autobus. Niemalże do niego wskoczyłem. Odetchnąłem. Rozejrzałem się. Zauważyłem swojego kolegę na końcu pojazdu. Podbiegłem do niego.
-Heej.-Uśmiechnął się do mnie szeroko. 
-Cześć,jedziesz do domu,tak?-Spytałem z nadzieją.
-No tak,a gdzie?-Zaśmiał się.
-Świetnie. Pozwól,że się do Ciebie doczepię.-Zaśmiałem się.
-No pewnie.
Pojechałem z nim do domu. Bałem się troszkę,że przyjedzie do mojego domu,ugh.
Na szczęście już nigdy go nie spotkałem. Nawet nie wiem czy usłyszał,że się w nim zakochałem. Eh. Szkoda. Chociaż..Sam już nie wiem co mam o nim myśleć. Gdyby mu zależało zadzwoniłyby,przyjechałby..Ale..Nic..Zero..Pustka. 
-YoonGi..Tęsknię..-Szepnąłem przechodząc koło jego domu. Ktoś był u niego. Nie dało się nie słyszeć. Uciekłem.